KĄCIK MŁODEGO POETY
W naszej szkole rodzą się młode talenty.
Zapraszamy młodzież do pisania wierszy, bajek, opowiadań….
Chętnie je opublikujemy.
Mój Kazimierz
Za rzekami, za lasami
Kazimierz się kryje.
Mała miejscowość – a taka piękna,
zawsze radosna i uśmiechnięta.
Powietrze tu świeże i sama zieleń,
często kręci się tu jeleń.
Szumią tu wierzby,
rosną drzewa
i skowronek w polu śpiewa.
Ludzie są dobrzy, mili, wspaniali,
słońce uśmiecha się do nich w oddali.
Kiedy zatęsknisz i zapragniesz przyrody,
Przyjedź do nas –
przeżyjemy wspaniałe przygody.
Szymon Kacprzak, Mateusz Barczyński
Klasa IV
Uczniowie klasy IV chętnie na zajęciach informatyki pracują w grupach, doskonalą swoje umiejętności w zakresie obsługi komputera. Wzbogacają słownictwo, przestrzegają zasad redagowania tekstu.
Oto wytwory ich prac:
Gdy nadchodzi czas jesieni
Sad się kolorami mieni
Odlatują letnie ptaki
Wiatr unosi pyszne smaki
W lesie wielkie zamieszanie
Trwa spichlerzy budowanie
Słonko pracę rozwesela
To już jesień, słodka jak morela
Maja Bednarczyk, Martyna Stasiak i Kinga Grabarczyk
Podróże kury
Kura raz na wieś pojechała
i zamachu zaniechała
Gdy się kaczka dowiedziała
zaraz to rozgłaszać chciała
Kura tak się rozzłościła
że na podwórku miny ustawiła
Kaczka się wystraszyła
i po pomoc ruszyła
Lecz policjant nie miał na kurę dowodów
bo była bardzo dobra z zawodu
A że pielęgniarką była
na dobrą drogę powrócić postanowiła
I kaczkę w powietrze wystrzeliła
Gdy po latach powróciła
sprawozdanie z kosmosu dała
i maturę wreszcie zdała
Gdy kaczka wróciła
kurę swą mądrością zadziwiła
Jednak testów znów nie zdała
bo się bardzo zestresowała
Kura sama podróżnikiem być chciała
i się na wycieczkę do Chin przygotowała
Kaczka tez pojechać chciała
więc kura zrezygnowała
Bo kura bardzo kaczki nie lubi
bardziej od niej wolałaby dżdżownicę poślubić
Od dziś nie chce już podróżować
aby swych sił nie marnować
I tak się skończyła przygoda z kurą
która do dziś ukrywa się za chmurą.
Rozalia Ołubek
Karolina Czechowicz
Snake Man
MIASTO ŁÓDŹ UL. PIOTRKOWSKA
Miałem wtedy 12 lat . Był bardzo zimny i nieprzyjemny dzień, śnieg i lód na drogach i chodnikach. A ja stoję przed sklepem zoologicznym. Zastanawiałem się nad kupieniem sobie psa jako mojego domowego przyjaciela. Wtedy nie miałem wielu przyjaciół, bo byłem zupełnie inny od wszystkich i nikt tego nie rozumiał. Wszedłem z rodzicami do sklepu, widzę dużo dzikich i domowych zwierząt. Zastanawiałem się jeszcze, czy będę musiał pracować za kupienie karmy. Ale pomyślałem: ,,Jakoś to będzie” i rodzice kupili dla mnie na dwunaste urodziny suczkę o imieniu Rose. Bardzo długo się zastanawiałem nad nazwaniem jej, lecz później już wiedziałem jakie to imię. ,,R” mówi ,,rozsądność”, ,,O” mówi ,,Ostrożność”, ,,S” mówi ,,Szczęście”, a ,,E” mówi ,,Energia”, dlatego Rose jest wyjątkowa. Jest to Labrador z białą plamką na główce.
Następnego dnia kiedy poszedłem do szkoły, koledzy wytykali mnie palcami bo jako jedyny zapomniałem wziąć z domu projekt na lekcję przyrody, więc jak już nie mam tego projektu to mam ocenę niedostateczną.
Na lekcji wychowania fizycznego pan Kamil (nasz nauczyciel) powiedział, że gramy dziś w piłkę nożną, oczywiście wybrali mnie ostatniego, bo jestem najgorszy i zaczął się mecz. W przeciwnej drużynie grał mój kolega z klasy, który ciągle się ze mnie śmiał jak grałem.
Bardzo byłem zły, a całą moc i nienawiść sprowadziłem na nogę, którą uderzyłem w piłkę. Piłka leciała z szybkością światła, wybiła dziurę w ścianie, a nasz nauczyciel zaśmiał się i graliśmy dalej.
Stoję na podwórku czekając aż przyjdzie moja jedyna przyjaciółka. Kiedy przyszła, zapytała się, co mi się stało, że z taką siłą uderzyłem w piłkę. Ja tego nie wiedziałem, wiec jej nie powiedziałem, a ona się niestety obraziła.
Wróciłem do domu, ale rodziców nie było. Czekam i czekam od trzech godzin, ale ich nie ma. Zaczynam panikować i dzwonić do nich. Nagle dzwoni domofon, odbieram. Dzwoni pani ze szpitala, mówi mi, że moi rodzice mieli wypadek. Przyjechałem na rowerze z Rose do szpitala i wbiegliśmy do sali, gdzie leżą rodzice.
Jestem w sali. Stoję i patrzę jak moi rodzice cierpią. Podchodzę do nich i pytam się: ,,wyjdziecie z tego? I co się stało?” . Lecz ani mama, ani tata nie odpowiadają. Patrzę na ekran, na którym pokazują, czy człowiek żyje i nagle rozlega się charakterystyczny dźwięk
,,pipppppp….” Wołam na całe gardło o pomoc. Lekarz nie przychodzi, ale jest blisko pielęgniarka. Biegnę po nią i ją informuję.
Pielęgniarka kazała mi usiąść na krześle i czekać.
Nagle pielęgniarka wchodzi do mnie i mówi, że moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Popłakałem się. Wyszedłem ze szpitala, usiadłem przed domem z Rose. Przytuliłem się do niej i powiedziałem płacząc: – ,,Teraz tylko ty mi zostałaś..”
Teraz mam już 16 lat. Nie chodzę już do szkoły po załamaniu psychicznym. Żyje z tego, co mam i z tego, na co pracuje, nie mam nawet garstki znajomych, jestem tylko ja i moja Rose.
Postanowiłem udać się do Anglii. Sprzedałem dom i cenne rzeczy i ruszyłem na lotnisko, a stamtąd poleciałem do Anglii, gdzie zacząłem pracować w sklepie spożywczym.
Kupiłem mieszkanie w blok, kupiłem dywan dla Rose i jakoś żyliśmy.
Jest wigilia, ale nie dla mnie, może dla Rose, ale nie dla mnie.
Nikt nie puka do drzwi, tylko Rose ma ode mnie prezent. Dostała piłkę do aportowania, choć jest trochę leniwa.
Wieczorem zabrałem Rose na spacer, lecz mało znam Anglię i zgubiłem się na niebezpiecznej dzielnicy. Nagle z daleka słychać głosy, a zza rogu wychodzą dwaj mężczyźni, Byli uzbrojeni. Poszedłem z Rose w ślepą uliczkę, a oni za nami. Chcieli pieniędzy i powiedzieli, że jak im ich nie dam to zabiją Rose. Ale pieniądze zostawiłem w domu, tłumaczyłem im to, ale oni nie uwierzyli i złapali Rose za łapy. Wyciągnęli nóż i mówili że ją zabiją ,we mnie była wielka złość, tylko ona mi została. Nagle z mojej twarzy zrobiła się głowa węża a potem ciało zmieniło się w ciało węża. Zaatakowałem ich, a oni uciekli. Zmieniłem się w człowieka i poszedłem z Rose do domu. Długo nad tym myślałem, czy to naprawdę się zdarzyło.
Rankiem nakarmiłem Rose i poszedłem do pracy. Siedzę już dwie godziny przy kasie i nagle przychodzą mężczyźni w kominiarkach. Jeden z nich wyciąga broń i mówi do mnie, żebym dał mu wszystkie pieniądze. Groził mi, że mnie zabije. Wściekłem się i znowu zamieniam się w węża. Oni się mnie boją i uciekają do działu z owocami i warzywami, Zaganiam ich do rogu, wszyscy się patrzą na mnie i na złodziei. Przyjeżdża policja ,zmieniam się w człowieka i złodzieje są aresztowani. Policja wychodzi i wszyscy biją mi brawa, a właściciel dał mi awans i podwyższył mi pensje dwukrotnie. Było mi przyjemnie. Wróciłem do domu i dużo się zastanawiałem. Myślałem, że jestem jakimś super bohaterem i chyba dla innych tak właśnie było.
Rano poszedłem z Rose do sklepu spożywczego, w którym pracowałem. Można było mi z nią wchodzić do sklepu, więc nie miałem już z tym problemu. Po trzech godzinach pracowania miałem zmianę z innym pracownikiem, i kiedy wracałem z Rose do domu przez niebezpieczną dzielnicę, widziałem piękną kobietę, w której się zakochałem. Była to wysoka brunetka z zielonymi oczami i pięknymi ustami. Za nią szli mężczyźni, żądali pieniędzy od niej ,a ja musiałem po prostu zareagować. Zmieniłem się w węża i odstraszyłem ich. Zmieniłem się w człowieka i pogłaskałem Rose po głowie. Ona była zdziwiona całą sytuacją, ale w jej oczach widziałem, że chce mi podziękować. I tak też było. Podziękowała, uśmiechnęła się do mnie, pocałowała mnie w policzek, pogłaskała Rose i poszła dalej.
Myślałem, że dzięki odkrytej mocy mogę poskładać moje złamane do reszty serce.
Następnego dnia w niedzielę zrobiłem śniadanie dla Rose i dla mnie i zeszliśmy klatką schodową. Przed drzwiami była ta dziewczyna, podszedłem do niej, zapytałem, czy wszystko dobrze. Ona zaczęła płakać. Pytam jeszcze raz, a ona odpowiada mi, że nigdy nie miała poukładanego życia. Pocieszam ją przytulając i mówię że miałem to samo, że moi rodzice zginęli w wypadku. Ona też mnie pociesza.
Potem pyta się, czy mam dziś wolny wieczór, Powiedziałem, że tak ,a ona się mnie pyta, czy chcę się spotkać. Oczywiście powiedziałem, że tak ,i byliśmy umówieni w kawiarni.
Już czekam w kawiarni ubrany w smoking. Ona przychodzi,a ja jestem zszokowany jaka ona piękna. Mówię, że wygląda pięknie, wstając i witając ją moim spojrzeniem. Zaczyna się rozmowa. Miała na imię Annie. Mówiła po polsku, bo jej rodzice byli z Polski.
Mówi do mnie ,,Jeszcze nigdy nie znałam chłopaka , który ma taką przeszłość. Współczuję ci”. Od tamtego wieczoru miałem kogoś na kim mi zależy.
Mam już 18 lat, jestem w związku z Annie. Rose ma 6 lat i jest w świetnej formie. Codziennie ćwiczę z nią sztuczki , jest moją mistrzynią. Razem z Annie uzbieraliśmy pieniądze na kupienie własnego mieszkania, w samym Manchesterze. Trwa przeprowadzka, zabraliśmy wszystkie rzeczy i jedziemy wypożyczonym samochodem do Manchesteru , gdzie będę pracował i mieszkał. Już na miejscu było widać, że nasz dom jest wspaniały. Wprowadziliśmy się ustawiliśmy meble i telewizor , i zaczęliśmy nowe życie , nasze życie.
Pracowałem w klubie piłkarskim (Manchester City) jako trener juniorów, a Annie jako jubiler. Żyliśmy w spokoju , było nam dobrze. Ale pewnego dnia coś ze mną się zmieniało. Zaczynałem być silniejszy i zwinny jak wąż. Annie myślała, że będę się zmieniał w węża bez kontroli, ale ja nad tą mocą umiałem panować , więc raczej będę miał charakter i umiejętności jak wąż. Chciałem to sprawdzić. Poszedłem do parku, wyraźnie wyczuwałem zmiany. Kiedy jakiś pies lub ptak były blisko mnie , mój instynkt węża wyczuwał je. Podszedłem do drzewa , dotknąłem je i wyczuwałem, że łuski węża mi z rąk sterczały. Kiedy chciałem je odkleić od drzewa , pełzłem w górę jakbym był przyklejony do drzewa. Pełzłem na sam czubek, kiedy byłem na najwyższym punkcie drzewa, ręce się odkleiły i spadłem na ziemię. Złamałem rękę, ale po godzinie , ręka mi się wyginała jakby była bez kości i nagle kość odrosła , miałem moc regeneracji.
Rano poszedłem do pracy , juniorzy powiedzieli, żebym im pokazał jak się wykonuje rzut wolny , więc poszedłem się ustawić (dwadzieścia dwa metry od bramki) , uderzyłem z wielką siłą w samo okienko i wytłumaczyłem im jak to się robi , wszyscy mi klaskali.
Po pracy jeden z Juniorów zapytał się mnie jak to zrobiłem, powiedziałem mu, że nie uwierzy, ale on bardzo chciał wiedzieć , więc zmieniłem się w węża i powiedziałem, że mam siłę jak wąż. Był zdziwiony i powiedział, że powinienem grać zawodowo z takimi mocami. Żartował , ale to nie byłby taki głupi pomysł , bo bym wtedy dużo zarabiał, więc może spróbuje.
W domu powiedziałem Annie że chcę być zawodowym piłkarzem. Powiedziała, że to świetny pomysł. Rankiem pojechałem do klubu piłkarskiego Manchester City, Annie została z Rose w domu. Kiedy dojechałem do klubu i wszedłem do budynku ukazał się moim oczom sam Pep Guardiola (Menadżer Manchesteru City), Przywitałem się z nim i porozmawiałem , później wyszliśmy na boisko i powiedział ,,pokaż co potrafisz” .Wziąłem piłkę, zacząłem dryblować, byłem szybki i zwinny jak wąż. Później strzeliłem z wielką siłą, piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła do bramki. Guardiola był zdziwiony, ale i zachwycony. Weszliśmy do jego gabinetu i podpisał ze mną kontrakt. Miałem zarabiać dwadzieścia tysięcy tygodniowo.
Wróciłem do domu szczęśliwy jak nigdy dotąd. Rose mnie przywitała. Ze szczęścia mocno przytuliłem Annie i powiedziałem, że musimy to uczcić, po lampce wina , poszedłem spać.
Nowy dzień ,o czwartej rano dzwoni do mnie Guardiola i mówi, że zagram dziś w wyjściowym składzie Manchesteru i, że gramy z Manchesterem United, więc lepiej się przygotować. Nie miałem sportowych butów (korków) do gry , więc po drodze na mecz kupiłem piękne fioletowo -pomarańczowe korki, marki Nike.
Zostało mi 2 godziny drogi, a jest już trzynasta. Mecz jest o piętnastej , więc gdybym był jeszcze przed meczem byłoby dobrze , więc jadę.
Jestem na miejscu , przychodzę do pana Guardioli i mówię, że jestem, a on na to ,,w samą porę” i dał mi koszulkę Manchesteru City z moim imieniem (Krzysztof).
Annie i Rose oglądają mecz , zaczyna się gra ,próbuje odebrać piłkę, ale nie udało się. Później wślizg , odebrałem , biegnę i drybluje , przechodzę między zawodnikami , dwadzieścia dwa metry od bramki , moja pozycja ,strzał i gol!!!!!
Już po pierwszych czterdziestu pięciu minutach meczu, jest przerwa ,koledzy z zespołu mi gratulują. Zaczyna się druga połowa meczu ,Manchester United wyprowadza atak ,Martial podaje do Rashforda, a ten strzela gola….
Jest sześćdziesiąta druga minuta, zaczynamy od środka , podają do mnie. Ja biegnę , dwadzieścia dwa metry od bramki i… faul.
Rzut wolny dla nas , przymierzam się do strzału ,strzelam mocno jak nigdy wcześniej i strzelam gola!!!!
Siedemdziesiąta ósma minuta , Manchester United zaczyna od środka ,biegną w nasze pole karne, ja ich fauluje ,jeden z zawodników się zdenerwował i chciał mnie uderzyć, ale zmieniając się w węża uniknąłem tego. I znowu zmieniłem się w człowieka , wszyscy z trybun , wszyscy zza telewizorów byli zaskoczeni, ale graliśmy dalej. Pogba wykonuje ten rzut wolny i niestety strzela bramkę.
Jest dwa do dwóch , dziewięćdziesiąta minuta , każdy we mnie wierzy, że to ja strzelę i nasza drużyna wygra. Zaczęliśmy, podają do mnie, ja biegnę ,mijam zawodników jak pachołki i jestem w polu karnym , i ,jest faul ,Rzut karny!!!!
Nasza ostatnia szansa na zwycięstwo , przygotowuję się do wykonania jedenastki ,ręce mi się trzęsą, ale próbuję to ukryć , jestem skupiony , strzelam…. Piłka leci.. ii goooooool!!!!!!!!
Nasza drużyna wygrywa po moim świetnym hat-trick’u.
Drużyna jest szczęśliwa , Guardiola też.
Po meczu wracam do domu szczęśliwy i dzwoni Guardiola , mówi do mnie ,,Wszyscy ludzie są tobą zachwyceni i zdziwieni , jesteś wężem, czy co? Ale nie, nie mam pytań , chcę ci coś powiedzieć , nie masz już koszulki . Bo masz koszulkę z napisem Snake Man , i jesteś uznany jako najnowszy i najlepszy młody zawodnik na świecie , pozdrawiam”
I właśnie tak kończy się ta historia z życia Snake Mana, nie zawsze zła i niesprawiedliwa przeszłość może zepsuć marzenia.
Krzysztof Kowalczyk, klasa VI.
Zima
Zimą prószy biały śnieg,
zamarzają wody rzek.
Z chmur śnieg spada,
ulepiliśmy dziś bałwana!
Bałwan kolorowy szalik ma,
w ręku miotłę trzyma.
I choć garnek ma z piękną kokardą,
patrzy na mnie z miną bardzo hardą.
Zaraz poprawimy mu oblicze.
W tym celu kamienie liczę.
Potem ułożę z nich uśmiech i oczy.
Mamę na pewno bałwanek zaskoczy.
Wiktoria Funkowicz, klasa VI.
Gdy ktoś zrani cię mieczem,
rana się zagoi,
jednak pozostanie blizna.
Gdy ktoś zrani cię słowem,
z czasem ból stanie się mniejszy,
jednak pamięć pozostanie na zawsze.
Rozalia Ołubek, klasa VI.
Myśli nie są jak bezkresowe oceany bez dna,
są jak tysiące słów,
pisanych białą kredką na papierze,
jak powietrze,
które jest nam bardzo potrzebne,
chociaż jest przezroczyste, niewidoczne.
Są one potrzebne,
ale niezrozumiałe,
ważne,
ale nie posiadają sensu.
Rozalia Ołubek, klasa VI.
Nigdy się nie poddawaj,
bo jak się poddasz teraz,
to już nigdy nie wrócisz do teraźniejszości,
i nigdy nie zdobędziesz tego,
co masz teraz.
Rozalia Ołubek, klasa VI.
Nie patrz w przeszłość.
Nie patrz w przyszłość.
Patrz, co się dzieje tu i teraz.
Klaudia Marczak, klasa VI.
Nie trać nigdy nadziei,
bo jeśli wierzysz w coś bardzo mocno,
to wszystko się może zdarzyć.
Klaudia Marczak, klasa VI
Jeśli chcesz coś zmienić,
zrób to teraz.
Bo później nigdy nie nadejdzie.
Klaudia Marczak, klasa VI
Pomaluj mój świat kolorową kredką,
bo na razie jest smutny i szary.
Klaudia Marczak, klasa VI
Kiedy przestajesz być szczęśliwy,
to twój świat upada.
Klaudia Marczak, klasa VI
Odważny nie jest ten,
kto nie boi się powiedzieć coś głupiego,
lecz ten,
który nie boi się przyznać do błędu.
Rozalia Ołubek, klasa VI
Odwaga polega na poprawie swojego błędu,
i pozbywa się kłamstwa.
Rozalia Ołubek, klasa VI
„Jednorożec”
Pewnego razu
dodałam gazu,
by jechać szybciej na motorze,
w tej dziwnej, zimowej porze.
Lecz gdy na miejsce dojechałam
takie słowa wykrzyczałam:
nie chcę tu być
wolę w domu oranżadę pić!
Gdy nagle zjawił się jednorożec,
a jego róg wyglądał jak lodowy rożek.
Zaświecił nim nagle,
i przede mną pojawiły się żagle.
Dmuchnął wiatr,
a one krzyknęły Bach!
Gdy już byłam w domu,
idąc na górę, ujrzałam rurę
wepchniętą w chmurę.
Wspięłam się na nią,
lecz zjechałam na dół.
Z chmury wyskoczył jednorożec,
a za nim żółty nosorożec,
następnie wyskoczyła kura,
i wtedy pękła rura
i rozpłynęła się chmura.
A była to chmura wyobraźni
prowadząca do świata fantazji.
I tak się skończyła przygoda z kurą,
która do dziś ukrywa się za chmurą.
Rozalia Ołubek
Karolina Czechowicz
kl. VI
Starcie Herosów
Nie chciałam być Herosem. Trudno jest być osobą z nadprzyrodzonymi mocami, ponieważ zawsze cos nieprzyjemnego stanie na drodze do celu.
Miałam bardzo dużo różnych niemiłych sytuacji w moim krótkim życiu, jak na przykład przez przypadek zalałam całą szkołę wodą z moich małych rąk.
Nazywam się Annabell Mollow. Mam 12 lat i mam nadprzyrodzoną moc. Dzięki tej mocy, mogę władać wodą. Mam dwoje najlepszych przyjaciół, których poznałam przez przypadek na obozie letnim. Nazywają się Carly i Brandon.
Opowiem teraz niezwykłą przygodę, która mi się przytrafiła kilka miesięcy temu.
Moi rodzice to herosi, a ja odziedziczyłam po nich nadprzyrodzone moce.
Żebym mogła rozwijać swoje umiejętności, to zapisali mnie do Szkoły Herosów. Ta szkoła była z internatem, więc musiałam pogodzić się z rozłąką z rodzicami na pewien czas. Dosyć szybko się przyzwyczaiłam do nowego otoczenia i rutyny. Do szkoły chodzili też Brandon i Carly, ponieważ oni są inni niż wszyscy.
– Witam na początku roku szkolnego, moich wspaniałych uczniów!- powiedział pan dyrektor.- Widzę nowe twarzyczki w moich progach. Nie musicie się niczego obawiać, bo to jest szkoła taka, jak każda inna, tylko do tej szkoły uczęszczają herosi, tacy jak wy.
Po pierwszym apelu rozeszliśmy się do nowych pokoi. Przez dwa tygodnie mojego pobytu w szkole myślałam, że ta szkoła będzie całkiem normalna. Lecz myliłam się. Do mojego pokoju wbiegł zaniepokojony pan dyrektor.
– Annabell, Carly i Brandonie musicie bardzo dużo i ciężko ćwiczyć prze kolejne pięć dni, ponieważ oznajmiono mnie, że odbędzie się starcie herosów.
– A co to znaczy panie dyrektorze? – spytałam.
– Stoczy się bitwa między dobrem, a złem. Jeśli zło zwycięży, wtedy nasz świat stanie w płomieniach, gniewie i krzyku. Czy tego chcecie?
– Nie…- odparliśmy wszyscy.
– Więc dajcie z siebie wszystko.
– Dobrze, ale dlacze4go pan nas wybrał do walki ze złem?
– Ponieważ w was wierzę i wy jesteście najlepsi.
Po tej rozmowie dyrektor wyszedł z pokoju i zapadła cisza.
– No to do dzieła.- Przerwał milczenie Brandon.
– To chodźmy na arenę.- oznajmiła Carly.
Przez te wszystkie pięć dni ćwiczyliśmy dniami i nocami, aż wreszcie nadszedł dzień starcia herosów. Złoczyńcy najechali naszą szkołę i chcieli wojny.
– Stańcie do walki nad światem!- krzyczeli źli herosi.
– Staniemy do walki, ale pamiętajcie, że my wygramy!- krzyknęłam.
– To się jeszcze okaże, na nich!
Walczyliśmy, jak nigdy. Padały strzały piorunów i armat bitewnych. Ziemia się rozstąpiła, a nieboskłon zbliżał się ku dołowi.
– Annabell, utrzymuj nieboskłon w równowadze!- krzyczał do mnie Brandon.
Jak powiedział, tak zrobiłam. Nieboskłon było strasznie trudno utrzymać. Zszedł już bardzo nisko i dotykał mojej głowy, dlatego mam tak białe pasmo w moich ciemnych włosach. Starałam się, ile mogłam, żeby utrzymać nieboskłon w normie oraz walczyć o świat. Po długiej bitwie ze złem wygraliśmy.
Wszyscy nam gratulowali, że ocaliliśmy nasz cudowny świat. Przez tą historię staliśmy się rozpoznawalni w świecie herosów.
Klaudia Marczak- klasa VI
Zaklęty Klejnot
Był piękny, słoneczny dzień. Ja i moja przyjaciółka Zosia znaleźliśmy w ziemi wystającą drewnianą skrzynie. Zosia pobiegła po szpadel ,a ja się tej skrzyni przyjrzałem.
Kiedy Zosia przybiegła ze szpadlem zacząłem kopać.
Po wykopaniu okazało się że to tylko małe, ale bardzo ciężkie pudełko, daliśmy radę donieść je wspólnie do domu. Późno w nocy Zosia przyszła do mnie i mnie obudziła, ponieważ coś dziwnego zaczęło się dziać z tą skrzynią. Wziąłem z garażu klucz francuski i próbowałem otworzyć skrzynie. Kiedy otworzyłem ją, zobaczyliśmy blask, a w skrzyni był pierścień z wielkim klejnotem. Zosia powiedziała, że to diament, ale ja jej powiedziałem, że to klejnot.
Zosia chciała wziąć pierścień, ale nie mogła go unieść. Kiedy ja spróbowałem, pierścień był dla mnie lekki jak piórko. Założyłem go na palec i poczułem jego moc. Nie wiedziałem nic o nim ani o tej skrzyni, ale ja i Zosia poszliśmy spać.
Rankiem zbudził mnie budzik. Poszedłem do szkoły, ale zapomniałem zostawić pierścień.
Chciałem go zdjąć w szkole i schować do plecaka, ale nie chciał zejść z palca.
Na lekcji języka polskiego pracowałem świetnie do czasu, kiedy nauczycielka powiedziała, że jutro sprawdzian. Wtedy pierścień zaczął mnie ściskać i parzyć. Zapytałem się nauczycielki, czy mogę iść do łazienki, a kiedy byłem w łazience, obmyłem pierścień wodą z kranu, ból ustał a ja mogłem wrócić na lekcję.
Po lekcjach, kiedy wróciłem do domu odwiedziła mnie Zosia. Zapytała mnie, co z tym pierścieniem. Powiedziałem jej całą historię w szkole i nagle zaczęło nam się robić niedobrze i zimno, więc przykryliśmy się kocem i zasnęliśmy.
Obudziliśmy się z Zosią w krainie pełnej zieleni i kwiatów, przed nami stała ruda wiewiórka.
Zaczęliśmy ją gonić mówiąc -,,Zaczekaj!”.
Po długiej gonitwie za wiewiórką doprowadziła nas do wielkiego zamku ze złota ,ale był w opłakanym stanie. Wyglądał jakby był po jakiejś bitwie. Nagle z wrót zamku wyszedł człowiek, który powiedział, że serdecznie zaprasza chętnych do startowania w wyborach na króla. Powiedziałem -,,Czemu nie?”
Weszliśmy z Zosią do zamku przedstawiając się i ujrzeliśmy siedzącego na tronie schorowanego króla ,któremu już dużo czasu nie zostało.
Zosia się go zapytała, gdzie my jesteśmy, a on odpowiedział: – w krainie klejnotów.
Po czym od razu zasłabł i niestety umarł…
Kiedy ostatnie krzyki i jęki ustały, wszedł człowiek i powiedział -,,Właśnie dlatego”.
Wiec obiecałem sobie, że przejmę rządy tego królestwa.
Zosia zapytała się mnie, czy to nie jest zbyt ryzykowne, po czym powiedziała: -że dla takiego mądrego i lojalnego króla jak ty mogłabym być księżniczką…
Przejąłem rządy, więc mogłem zrobić wszystko ,ale żeby być dobrym królem postanowiłem wyruszyć w podróż do sąsiednich królestw, żeby doprowadzić do sojuszu i późniejszej rozbudowy naszych królestw. Ale najpierw trzeba było naprawić szkody po wspomnianej od mieszkańca bitwie, więc odnowiliśmy zamek i wyruszyliśmy w podróż do królestwa złota,
w którym było dosłownie wszystko ze złota, lecz to, co nas najbardziej ciekawiło to król tego królestwa. Kiedy dojechaliśmy do zamku, gdzie mieszkał król tego królestwa, zapukaliśmy we wrota zamku, otworzyły się i ujrzeliśmy króla, który od razu się zapytał, czy to ja jestem tym nowym królem krainy klejnotów. Odpowiedziałem, że tak i poprosił mnie żebym mu pokazał moje doświadczenie w wynalezieniu jakiegoś przedmiotu, a skoro jestem z XXI wieku mogłem mu pokazać rzeczy wtedy nie do zrozumienia ,ale pokazałem mu moją latarkę, którą zawsze trzymam przy sobie. On zdziwiony włączył przez przypadek latarkę i powiedział że to czary, a ja powiedziałem, że w nocy możesz dzięki temu widzieć więcej. Od razu poprosił o kupno, ale ja odmówiłem i powiedziałem, że mu ją dam, kiedy będzie chciał z nami sojusz. Zgodził się i razem z nim zaczęliśmy plany połączenia naszych królestw. Powiedział, że da nam 2 tony złota na rozbudowę naszego królestwa. Zabraliśmy towar i wróciliśmy do naszego królestwa.
Po powrocie do królestwa zaczęła się koronacja. Dostałem zrobione z diamentów berło i zrobioną ze szczerego złota i klejnotów koronę.
Od tamtej pory byłem bardzo dobrym królem. Relacje z mieszkańcami co dzień się polepszały, a sam król złotego królestwa został moim najlepszym przyjacielem i zbudowaliśmy wspólnie wielkie zamczysko ze szczerego złota.
Jest 21 kwietnia 2020 roku. Mam już 15 lat i mogę już mieć swojego pierwszego smoka.
Ale na to trzeba było zasłużyć. Ja byłem bardzo dobrym, lojalnym i sprawiedliwym królem, więc mogłem już mieć swojego własnego smoka. Mój doradca powiedział mi, że mieć smoka to nie tylko przyjemności, ale też trzeba o niego dbać, a u smoków jest to bardziej złożone niż u rumaka. Kiedy już nadszedł czas na wybranie smoka, hodowca wymieniał nazwy i cechy smoków -,,smok ognisty ma miły charakter, ale wymaga dużo pielęgnacji, smok trujący jest groźnym i walecznym smokiem, radziłbym na niego uważać, smok elektryczny bardzo łatwy do utrzymania idealny dla początkujących jeźdźców, ale trzeba uważać przy schodzeniu z niego, gdyż jest trochę wredny.”
Wybrałem smoka elektrycznego, ale to nie jest takie proste, gdyż trzeba jeszcze go oswoić, a to takie łatwe nie jest, bo trzeba go pogłaskać w czoło, ale wszystko poszło po mojej myśli. Za pierwszą próbą od razu musiałem wykonać pierwszy lot. Było bardzo wzruszające ja leciałem na smoku, to jest nie do opisania. Wylądowaliśmy w królestwie. Zaprowadziłem smoka do zagrody i dałem mu jeść i pić.
30 listopada 2021 rok, Zosia przedwczoraj dostała smok ognistego. Wylecieliśmy rankiem do doliny smoków, gdyż mieliśmy za zadanie oswoić kolejnego smoka. Znaleźliśmy nowy gatunek i nazwaliśmy go smokiem wodnym, który latał i pływał, ale był spokojny.
Z daleka obserwowaliśmy go. Po dłuższej chwili wziąłem sieć i zarzuciłem ją na niego, pogłaskałem i już był mój. Był to bardzo piękny smok.
Pofrunęliśmy do królestwa. Wsadziliśmy smoki do zagród. Przyjechał król złotego królestwa i zapytał, co dzisiaj udało wam się złapać, a ja powiedziałem, że to nowy gatunek i że nazwałem go smokiem wodnym. Sam król był zadziwiony i szczęśliwy, ale ja pomyślałem, że skoro to smok wodny to musimy mu zrobić zagrodę z jeziorem i tak też zrobiłem.
21 lutego 2025 roku, są moje 20 urodziny. Wszystkie królestwa przybyły na moją cześć, miedzy innymi królestwo techniki, królestwo szmaragdów i królestwo pomocy.
Ale w moje 20 urodziny mogłem mieć już żonę i zarówno nową królową.
Zosia cały dzień czekała, aż się jej zapytam, czy chce być moją żoną, aż w końcu się doczekała. Ślub odbył się 26 lutego, a koronacja na królową 1 marca.
Wszystko było wspaniale do czasu, kiedy się obudziliśmy w normalnym świecie pod tym samym kocem i wiedzieliśmy już o co chodziło z tym pierścieniem, ale wiemy, że w przyszłości będziemy małżeństwem.
Krzysztof Kowalczyk
klasa VI
„KURA”
mieszkam w górach
weszłam rano na górę
i zobaczyłam kurę
ale nie było koguta
więc zniosła mi jajko do buta
jajko było zielone
palnęło mnie zatem w głowę
a kura że poszła sobie
do tej pory mój miodek skrobie
mój miodek był z kamienia
więc nie nosił szczególnego mienia
nagle woła mnie mama
Zosia przyszła do ciebie Gosia
zamknęłam więc książkę ze smutkiem
włożyłam do szafy i przymknęłam butkiem
zeszłam po schodach ze strychu
a schodów jest bez liku
tu się skończyła przygoda z kurą
która do dziś ukrywa się za chmurą
Karolina Czechowicz
Rozalia Ołubek
kl.VI
„KURA I PRZYGODA ZE SPAGETTI”
kura w mroźne wieczory
uwielbia zajadać pory
niestety dziś nie ma zapasów
więc poszła poszukać do lasu
w sklepie pani wiewiórka
dziwiła się że przyszła tu kurka
niestety porów już nie ma
skończyły się gdy zamarzła ziemia
szybko odrzekła
potrzebna tu rzepka
rzepka też się skończyła
gdy w pleśń się zamieniła
skończył się nawet tran
za to spaghetti mam
kura zła była
o spaghetti poprosiła
wróciła do domu
nie mówiąc nikomu
otworzyła spaghetti od razu
nim stało się zarazą
połknęła je szybciutko
i dziób zamknęła kłódką
wypluła spaghetti szybko
i przegryzła je rybką
gdyż jej nie smakowało
zaczęło tańczyć ciało
znów do sklepu wróciła
o przepis poprosiła
do garnka nalej wody
i wrzuć spaghetti dla wygody
wrzuć na gaz
i zwiewaj w las
kura spaghetti posmakowała
i nacieszyć się nie umiała
teraz spaghetti zawsze kupuje
bo wie że się nim nie otruje
i tak się kończy przygoda z kurą
która do dziś skrywa się za chmurą.
Karolina Czechowicz
Rozalia Ołubek
kl.VI
„Wakacje”
Kończy się nauki czas,
jutro szkoła pożegna nas.
Ostatni uścisk dłoni,
nikt po korytarzach nie będzie gonił.
Umilkną hałasy i wrzawa,
będzie nas czekać dobra zabawa.
Choć szybko minie wakacyjny czas
to dobry humor nie opuści nas.
Nikt nie będzie się smucił,
bo wakacyjny czas powróci.
Zacznie się ciężka praca,
która się zawsze opłaca.
Klaudia Skalska
klasa V
„Lato”
Słońce ogrzewa nas,
przyszedł letni czas.
Latem świat jest piękny,
każdy chodzi uśmiechnięty.
Maszyny w polach hałasują,
rolnicy ciężko pracują.
Swoje plony zbierają
i na jesień czekają.
Gdy skończą się odpoczynku dni,
będzie trochę smutno mi.
Przyjdzie czas do szkoły iść
i czekać na jesienny liść.
Klaudia Skalska
klasa V
Wiosna
Nadszedł piękny czas
Słońce otula nas.
Przyszły piękne dni,
Znów wesoło mi.
Pąki pokryły sad,
Zaczyna się czas bez wad.
Wszystko mówi mi:
Przyszły wiosenne dni.
Radość okryła nas,
przyszedł piękny czas.
Wszyscy mówią, że
To już wiosna jest!
Klaudia Skalska, ucz. kl. V.
Domowe porządki
Mama już od samego rana
Pierze, prasuje i obiad gotuje.
Podłoga jest już powycierana
Na koniec jeszcze włosy umaluje.
Tata poszedł wyrzucić śmieci
Bał się, że wszystko mu wyleci.
Przyniósł z komórki trochę opału
Rozpalił w piecu i dorzucił miału.
A ja powycierałam kurze
Zerwałam z ogródka piękne róże.
Trochę posprzątałam
I naczynia pozmywałam.
Klaudia Skalska, ucz. kl. V.
W KRAINIE BAŚNI- „Królowa Bogusława”
Dawno temu, a dokładniej 215 lat temu w środku Europy (dziś Aleksandrowie) znajdowało się niewielkie, ale za to przepiękne królestwo, w którym rządziła mądra i sprawiedliwa królowa, Bogusława. Królowa miała jednego ulubionego i zaufanego rycerza, Bartłomieja.
Pewnego razu wrogie królestwo wypowiedziało królowej Bogusławie wojnę. Jednak nie była to zwykła wojna, rycerze nie walczyli razem, lecz wybierali jednego, najlepszego z nich, który będzie walczył w imieniu wszystkich, o pączka, wielkości bochenka chleba. Królowa nie mogła odmówić, gdyż taka wojna zdarzała się raz na jakieś 200 000 lat, albo rzadziej. Trzy miesiące później na polu bitwy stał już gotowy do walki Bartłomiej, a trzysta metrów dalej stał rycerz Zdzisław. Na dźwięk rogu zaczęła się ostra i zacięta bitwa. Rycerz Zdzisław był dobry jak mało kto, jednak Bartłomiej nie dawał za wygraną. Bitwa toczyła się w nieskończoność, jednak ostatecznie wygrał rycerz Bartłomiej.
– Niech żyje Bartłomiej!
– Hura!!! Wiwat rycerz Bartłomiej! – dało się słyszeć krzyki ludzi.
Waleczny rycerz dumnie szedł po odbiór pączka, by wręczyć go królowej Bogusławie. Królowa podzieliła pączka na dwie równe części. Jedną wzięła sobie, a drugą poczęstowała Bartłomieja. Dwa dni później w karczmie „Niebo” były wielkie tłumy, ponieważ królowa zaprosiła wszystkich mieszkańców królestwa na wielką ucztę, która trwała dwie doby. W tym czasie przyjaźń Bartłomieja i Bogusławy zamieniła się w coś więcej….
Chyba się domyślacie, że kilka dni później wzięli ślub, a wesele odbyło się w karczmie „Niebo”.
Po pięciu latach mieli syna, którego nazwali Aleksander, a na jego cześć swoje królestwo nazwali Aleksandrów, które do dnia dzisiejszego przetrwało jako miasto i wciąż się rozwija.
Rozalia Ołubek
ucz. kl. V
O znaku zapytania ?
Przed wieloma wiekami, jeszcze przed pierwszą wojną światową, kiedy zaczęto pisać i kiedy nie było jeszcze znaków interpunkcyjnych, ludzie zaczęli pisać pamiętniki.
– Jak odróżnić zdanie od zdania? – nachodzi od razu pytanie.
Z początku się tym nie przejmowali, ale gorzej było, kiedy dwa czytane na głos zdania zlepiały się ze sobą i nie było wiadomo, o co chodzi. Wtedy ludzie zaczęli się zastanawiać:
– Co z tym zrobi nasz mądry książę?– pytali inni.
Ale książę wiedział już, co z tym zrobić. Postanowił pójść do mądrego doktora po radę.
Pewnego dnia rano książę kazał sobie naszykować konia, prowiant oraz trzech ludzi, którzy będą mu towarzyszyli w długiej i żmudnej podróży.
Kiedy wszystko było już gotowe, książę szybkim i płynnym ruchem wsiadł na konia, a trzej ludzie, którzy stali za nim, wzięli prowiant oraz ciepłe ubranie i zapakowali w worki. Po czym przyczepili do osiołka przeznaczonego na bagaże, tak samo jak książę jednym ruchem, bez chwili zastanowienia wsiedli na swoje konie i pędem popędzili za księciem.
Wędrowali już pół dnia po lasach, szukając miejsca na przenocowanie i rozpalenie ogniska, kiedy nagle usłyszeli za sobą gruby, basowy głos:
– Selek, kopę lat co?
Wszyscy czterej gwałtownie się odwrócili i ujrzeli mocno zbudowanego, wysokiego mężczyznę.
– Nobi, ach, jak się cieszę, że cię widzę. Co ty tu robisz?
– Przyszedłem na polowanie- odrzekł
-Mieszkam niedaleko stąd, na polanie mam swój domek.
– A ty, co tu robisz? -dodał.
– Szukam doktora Zdzisława (bo tak miał na imię doktor), jednak w tej chwili miejsca do przenocowania.
– W takim razie mogę ci użyczyć swojego domku– odrzekł na to wspaniałomyślnie. Trzej ludzie, którzy towarzyszyli księciu przyglądali się tej rozmowie nic nie pojmując, a ci, którzy jeszcze przed chwilą rozmawiali, zauważyli to i zaczęli im tłumaczyć:
– Ja i ten oto mężczyzna– książę wskazał na swojego rozmówcę – jesteśmy rodziną. Nobi jest moim bratem bliźniakiem. Gdy byliśmy mali, świetnie się razem bawiliśmy i nazwaliśmy się przezwiskami. On, jak już wiadomo jest Nobi, a ja Selek. Jednak Nobi musiał wyjechać, gdyż osądzono go niesłusznie, iż zabił córkę kuzyna naszego taty i wygnano go z królestwa i zakazano o nim rozmawiać, dlatego wszyscy o nim zapomnieli. – wytłumaczył powolnym i spokojnym głosem książę.
– A teraz znów się spotkaliśmy – dodał Nobi wzruszonym głosem. Po czym wszyscy czterej podążyli za Nobim w stronę przeciwną od królestwa.
– Jesteśmy na miejscu – odrzekł po jakimś czasie. – Może nie za bardzo przypomina zamek, w którym mieszkacie, ale chociaż macie dach nad głową– powiedział z zakłopotaniem szykując pościel na podłodze dla czterech ludzi, jednak Selek wyrwał ja mu z rąk i sam sobie pościelił, wyręczając go. Po naszykowaniu miejsca do spania zaczął robić kolację. Nie trwało to długo, ponieważ ludzie, którzy towarzyszyli księciu zostali wysłani na jego rozkaz do pomocy i już po chwili wszyscy siedzieli przy stole zajadając się owocami i chlebem, popijając winem. Po uroczystej kolacji wszyscy położyli się spać. Następnego dnia książę wraz ze swoimi ludźmi wstali o świcie rano i wyruszyli w stronę, którą pokazał im Nobi. Przed wyruszeniem zostawili na stole kuchennym kartkę z taką oto treścią:
Dziękujemy za gościnę. To co znajdziesz w prawym bucie przekaż komuś potrzebującemu, a to co znajdziesz w lewym bucie zachowaj dla siebie.
Selek
Kiedy Nobi wstał, znalazł na stole kartkę, i oczywiście (to było do przewidzenia) przeczytał ją, podszedł do drzwi i zobaczył, że ma w prawym bucie 200 dolarów, a w lewym, 100 dolarów. Uradowany swym szczęściem podziękował Bogu za odwiedziny swego brata bliźniaka. Tymczasem czterej wędrowcy dotarli do podnóża gór Tatr i zrobili sobie przerwę. Napoili konie i dali im jeść, po czym wyruszyli w dalszą drogę. Wspinali się pięć godzin. Kiedy wreszcie dotarli na szczyt Rysów zobaczyli starą zaniedbałą od lat chatkę. Weszli do niej i zobaczyli starca siedzącego przy stole. Książę podszedł do niego, przywitał się i wytłumaczył swój problem, a starzec na to:
– To rzeczywiście poważny problem. Radzę wam na to, byście wymyślili jakiś prosty i charakterystyczny znak, którego nie będziecie czytać, ale w tym miejscu zrobicie przerwę. W ten sposób zdania będą czytane oddzielnie i nie będą się zlepiały.
Książę wziął tę przemowę do serca i zapamiętał ją, gdy nagle coś sobie przypomniał: – Czy znalazłoby się miejsce dla mnie i dla moich ludzi, na jedną noc?- dodał, gdyż zrobiło się ciemno.
– Oczywiście, myślę, że coś się znajdzie- odrzekł. Po naszykowaniu posłania wszyscy położyli się spać, i choć było późno, a książę był zmęczony, to mimo tego nie mógł zasnąć. Rozległo się donośne hukanie sowy:
– Hu, hu, hu, hu.
Książę zamyślił się;
– Ciekawe, co ma na myśli? Może chodziło mu o jakiś konkretny znak?
A może nie? Może ja też mógłbym wymyślić taki znak?
– Hu, hu, hu, hu– rozległ się donośny krzyk sowy.
– Hu, hu, hu, hu– znowu dało się słyszeć, tym razem donośniejsze hukanie odbiło się echem o kamienne ściany. Selek wstał, wziął kartkę i pióro i zanurzył je w atramencie, zamknął oczy i nabazgrał coś, po czum spojrzał na swe arcydzieło. Z zadowoleniem i uśmiechem na twarzy położył się spać. Po chwili smacznie chrapał.
Następnego dnia rano książę wstał ostatni, kiedy śniadanie było już gotowe. Zjadł je i pokazał doktorowi Zdzisławowi to, co narysował w nocy, po czym spytał:
-Czy chodziło ci o coś takiego? Doktor musiał się zastanowić o czym mówi książę, po czym odrzekł:
– Miałem na myśli coś prostszego, coś łatwego do zapamiętania – odrzekł niechętnie, gdyż nie chciał sprzeciwiać się księciu. Ale książę próbując udowodnić, że to nie jest takie trudne, spróbował narysować obok taki sam znak, jednak po chwili zrozumiał, że doktor ma rację, gdyż nie udało mu się tego zrobić. I wtedy ustalili, iż najłatwiejsza jest kropka, i że każdy ją zapamięta, a że była to kropka, więc ją nazwali kropką- proste. Książę śpieszył się, więc szybko podziękował i ruszył galopem, a za nim popędzili jego ludzie. Podróż galopem była o wiele szybsza, więc wieczorem dotarli do królestwa.
Następnego dnia rano książę ogłosił radosną wieść i wytłumaczył wszystko na temat kropki. Ludzie cieszyli się i zaczęli pisać dalej. Jednak pisarzom nie odpowiadało to, że nie mieli pojęcia jak zadać pytanie, i powstał nowy problem. Książę miał za mało czasu, by ponownie wyruszyć po rady, ale przypomniał sobie słowa doktora. Zaczęło się długie myślenie, dopóki książę nie wpadł na pomysł wymyślenia znaku, który nie będzie czytany, ale będzie dodawać odpowiedniej intonacji, dzięki czemu będzie wiadomo, że było to zdanie pytające. Teraz tylko jedno pytanie można było zadać – jak będzie wyglądał ten znak?
Książę przypomniał sobie, że powinno być to coś łatwego. Wziął kartkę i pióro i napisał kropkę, a po namyśle u góry napisał literę „S” – i tak powstał znak zadający pytanie, więc znak zapytania.
Rozalia Ołubek
ucz. kl. V
Jesień
Z drzew opadły liście,
czuć już chłodu powiew.
Przyszła jesień oczywiście,
niech każdy się o tym dowie.
Dużo oznak jesieni
widzimy na dworze.
Choć trawa trochę się zieleni,
wszyscy jesteśmy w dobrym humorze.
Zwierzęta zbierają zapasy
na zimowe czasy.
Do snu się szykują
i domki na zimę remontują.
Za oknem widać już barwy jesieni,
wszyscy są zadowoleni.
Z drzew spadły złote liście,
jesień zagościła w nas oczywiście.
Klaudia Skalska, ucz. kl. V.